"... Jakoś odnoszę wrażenie ze prócz tej małej acz klimatycznej starówki zbytnio więcej co zwiedzać tu nie ma. Jeśli się mylę - nie ma mnie też co z tego błędu wyprowadzić ... informacja turystyczna otwarta w iście turystycznych porach – od poniedziałku do piątku w godz. 9 -17..."
Szósta rano. Zbyt długo nie pospałem i chętnie przewróciłbym się na drugi bok. Dziś jednak wzorem poprzedniego dnia znów napięty harmonogram zwiedzania i pociąg tuż przed 8 więc nie ma na co czekać i zaczynam się szykować w trasę. Zostawiam jeszcze w schroniskowej przechowalni zbędne klamoty i ruszam w drogę na płaszowski dworzec. Tu z metra na metr coraz bardziej wieje grozą, rozlewiska płaszowskich stawów, chyba około kilometrowy wąski i ciemny tunel pod torowiskiem. Dobrze że świta a nie ciemnieje. Z drugiej strony krakusy prowadzą tu przecież normalne życie. Chyba przesadzam. Po prostu nasłuchałem się za dużo opowieści o wojnach kiboli Wisły i Cracovii na pobliskim Prokocimiu. Ostrożności jednak nigdy za wiele i radzę Wam zarówno tu jak i w innych nieznanych miastach nie włóczyć się bez powodu z dala od głównych ulic, a jakby co – jesteście kibicami Wulkanu Kociałkowa Górka J Dziś już podróżuje pociągami TLK na promocyjnym bilecie podróżnika. Cały czas będę trzymał się dość obleganej w te pociągi linii kolejowej z Krakowa do Przemyśla. Pierwsza wysiadka już po małej godzince jazdy. Stacja Bochnia. Miasto ogarnięte jeszcze szarością poranka. Do tego pochmurnie. Ponura aura szybko jednak zostaje rozwiana przez bijący blaskiem i rozświetlający przestrzeń budynek dworca. Ładny, widać świeżo wyremontowany, pachnący nie lada zabytkiem. Kolejnych jasnych punktów Bochni zmuszony jestem niestety szukać na czuja. W specjalnie w tym celu dźwiganym laptopie zawiódł internet. Zawiedli też tutejsi rajcy miejscy nie stawiając obok dworca żadnego planu miasta. A może to dlatego mapy nie postawiono, bo po prostu w Bochni nie ma nic ciekawego turystom do zaprezentowania… Sprawdźmy! Jak nie wiadomo jak iść – najprościej zapytać. Obgaduje więc drogę do centrum z lokalną niewiastą. Sprawnie pokierowany docieram na miejsce i przekonuje się, że jednak byłoby co na planie miasta zaznaczyć. Pierwsza ukazuje się katedra. Imponująca, zabytkowa, okraszona ozdobnikami nadającymi całości okazałości – drewnianą dzwonnicą i dzwonami na wzgórku. Do tego… właśnie trwający tu odpust i stragany z przeróżnymi, przede wszystkim słodkimi uciechami. Ja jednak podążam dalej i trafiam na rynek. Duży, przestronny, jednak bez ratusza po środku, co zawsze nadaje właściwego tym placom charakteru. Charakteru nadawać mu zatem muszą okalające go ładne kamieniczki. Ratusz chowa się natomiast na pobliskiej ulicy 3 Maja. Chowa się niepotrzebnie bo urody pierwszej klasy. Wśród staromiejskiej zabudowy trafiam jeszcze na ładny budynek sądu czy hotel umiejscowiony na miejscu pierwszej w tym mieście kopalni soli, z których to Bochnia jest słynna. I na tym moje wrażenia z tego miasta się kończą. Jakoś odnoszę wrażenie ze prócz tej małej acz klimatycznej starówki zbytnio więcej co zwiedzać tu nie ma. Jeśli się mylę - nie ma mnie też co z tego błędu wyprowadzić, bo żadnych planów miasta już do końca pobytu nie znalazłem a i informacja turystyczna otwarta w iście turystycznych porach – od poniedziałku do piątku w godz. 9 -17. Jeśli jednak coś fajnego tu jest – piszcie, opisujcie i komentujcie. Ja pędzę już na następny pociąg.
1. Dworzec kolejowy
2. Sanktuarium Matki Bożej Różańcowej, Bazylika Św. Mikołaja
ODPUST W BAZYLICE ŚW. MIKOŁAJA
WIDOK NA RYNEK
WIDOK NA RYNEK
3. Muzeum im. Fischera, d. klasztor dominikanów
4. Kamienica "Dom Bochniaków"
5. Gmach sądu
6. Szyb "Sutoris" dawnej Kopalni Soli
KAMIENICE PRZY ULICY KAZMIERZA WIELKIEGO
7. Ratusz
A wcześniej...
KRAKÓW KAZIMIERZ http://podroze-pkp.blogspot.de/2012/11/krakow-kazimierz_18.html
A później...
Do początku podróży...