Piątkowe późne popołudnie, bilet turystyczny w ręku, a
pociąg z Poznania do Torunia już podstawiony i oczekuje na pasażerów. Jak się
okazuje, zbytnio oczekiwać to już nie musi bo w środku – przepełnienie. Nie
jest nowością, że w piątek popołudniu i wieczorem w pociągach jest gęsto - do domu wracają studenci, jak co dzień
wracają też ludzie z pracy. Mimo to kochani kolejarze wypuszczają przykrótki
skład jak w zwykły dzień tygodnia. Z ledwością wpychamy się do jednego z
przedsionków. A to dopiero początek – po dwóch kolejnych poznańskich stacjach
czuje oddech, kilka oddechów na swych plecach. Na szczęście, codzienni
podróżowicze dojeżdżający do pracy powoli wykruszyli się już na tyle, że po
godzince zajmujemy miejsca siedzące J Do Torunia docieramy
późnym wieczorem. Plan jest nieskomplikowany - spacerek na drugą stronę Wisły z
dworca głównego do centrum, ogarniecie się w hotelu, może jakaś kolacyjka no i
w tany! Spacer mostem drogowym i widok na Toruń nocą wywarł na nas niemałe
wrażenie. Przez myśl przebiegło nam
nawet, by pozostać na drugim brzegu Wisły i popiwkować delektując się tym
widokiem… Może następnym razem. Mkniemy dalej do centrum i raz dwa odnajdujemy
nasz hotel.
W tak urokliwym miejscu jeszcze nie dane mi było spać. W
samym sercu miasta z widokiem z okna na toruńska katedrę. Tylko… Wszystko
byłoby fantastycznie gdyby jeszcze sam hotel i hotelowy pokój mnie do siebie
przekonały. Ale tak niestety nie było. Niby ładnie, niby schludnie, i w całym
hotelu, i w pokoju, i co najważniejsze w łazience, tylko klimat utrzymany
jeszcze z zamierzchłej epoki, jakbym właśnie spał u swojej babci. Jak na
regularną cenę 190 złotych za noc – trochę zbyt mało świeżości, nowoczesności i
chyba mimo położenia bym się nie skusił. Na szczęście dziś jesteśmy na promocji
J
za co duży plus!
Zanim wyruszymy oddać się nocy postanowiliśmy coś przegryźć.
Samo centrum, restauracji multum, nie powinno być z tym większego problemu.
Problem jednak był. Niby „Toruń za pół ceny” a oznaczonych lokali, które
oferują promocyjne dania jak na lekarstwo. Na szczęście moi znajomi są w
odróżnieniu do mnie HI-TECH i już po chwili na smartfonie wertowaliśmy listę
lokali. Zaczęliśmy wiec krążyć po starówce prześwietlając każdą z ulic pod
względem lokali promocyjnych. Gdy już znajdowaliśmy takowy lokal to kolejne
kłody pod nogi - albo już zamknięte, albo lista oferowanych promocyjnych dań
nam nie odpowiadała. Już bardziej zezłoszczeni niż głodni wróciliśmy do punktu
wyjścia – na Stary Rynek, a tam do restauracji Manekin.
Trudy szukania wynagrodzone,
choć tylko nieliczne dania były objęte promocją. Te, które my wybraliśmy -
bardzo smaczne. Do tego miła atmosfera i obsługa. Dla wielbicieli naleśników w
tysiącach konfiguracji – godne polecenia.
Z zadowolonymi już podniebieniami wróciliśmy do hotelu.
Szybkie przygotowania, by nie powtórzyła się sytuacja z szukaniem jadłodajni
- lista i położenie klubów nocnych
obczajone, ruszamy na podbój nocy! Miasto wypełnione młodzieżą, studentami i
turystami. Chyba nie będzie na co narzekać. Mocno bijący puls nocnego życia
Torunia potwierdza też liczba klubów - co chwila dobiega nas jakaś muzyka. Tu
disco, tu rock, tu techno, naprawdę na bogato i jest gdzie się bawić. Trafiamy
najpierw do pierwszego z klubów – niezły dekadencki klimat, drink za 5 złotych
(promocyjnie) i już się przenosimy w typową młodzieżową dyskotekę, trochę
surowy wystrój i nastrój, piwko tutaj wystarczy i już pędzimy do następnego w
samym sercu miasta. Fajna klimatyczna piwnica, chętnie zaliczymy tu kolejne
piwko. Tour de toruńskie kluby trwało w najlepsze, wszędzie jakiś klimat,
wszędzie jakaś muzyka, tylko… w klubach pustawo. Niby ulice pełne, gdzie więc
podziali się Ci ludzie? Diagnoza… chyba to bogactwo w kluby zamiast plusować
odbija się miastu czkawką. W wielu nawet dużo większych miastach klubów nie ma
jak tu co każdy krok, ale te mniej liczne są za to wypełnione po brzegi. A to
właśnie nadaje zabawie odpowiedniego klimatu, którego tu zabrakło. Ale być może
razem ze znajomymi się mylimy. Może nie potrafiliśmy czerpać z oferty toruńskiej
nocy pełnymi garściami bo cały wieczór byliśmy rozkojarzeni, bo cały wieczór
myśleliśmy tylko o jednym, bo cały wieczór chcieliśmy jak najprędzej tam
wrócić… Jeszcze z samego początku naszej clubbingowej trasy natrafiliśmy na
ulicy Podzamcze na tyły piekarni, gdzie właśnie przez lufcik w oknie ktoś
kupował cieplutki chlebek. Zapachy, że ślinka ciekła wiadrami J
Od tego momentu już każdy z nas wiedział jak wieczór ten się skończy… I tak też
się stało, już w dobrych humorach po kilku piwach popędziliśmy w to miejsce po
drodze dokupując luńt a nawet dwa kiełbachy i maślanę . A tam już czekały
gorące prosto z pieca bułeczki. Teraz już pędem do pokoi hotelowych, gdzie
oddaliśmy się rozkoszy i ukoiliśmy nasze przetrawione alkoholem żołądki.
Najedzeni, szczęśliwi, czas w kimę. A już jutro przegląd toruńskich atrakcji.
Most drogowy im. Piłsudskiego
Widok na Stare Miasto
Bazylika katedralna śś. Janów
Ratusz staromiejski
Zamek krzyżacki
Dwór mieszczański i Baszta Wartownia
A wcześniej… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/10/starcie-stolic-czyli-kujawsko-pomorskie.html)
Do początku podróży… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/10/starcie-stolic-czyli-kujawsko-pomorskie.html)