"...Tuż za zamkiem skansen i namiastka zabudowań typowo regionalnej wioski. Widok jak z obrazu filmowego „Chłopów”. Dworek jak z „Nad Niemnem” też się znalazł..."
Podjeżdża pociąg w kierunku Konina. Znów z wagonami
piętrowymi. Czas przejazdu jednak na tyle krótki, że nie warto mi ładować się na
półpiętro. Postoje więc z rowerkiem w przedsionku. A i nawet przysiadłem sobie
na schodkach prowadzących na górę by nogi nabrały sił. A przede mną nie lada
rowerowa eskapada bo 30km- odcinek do Lichenia i z powrotem. Już w drodze lekko
żałowałem, że nie poszedłem na półpiętro, bo zamiast się wygrzać to przez
wagonowe nieszczelności w drzwiach zostałem znów porządnie wywiany. No nic,
rozgrzeje mnie Konin i jego atrakcje! Już w KONINIE. Dworzec znajduje się w
centrum, które już kiedyś dane mi było oglądać, które nie zachwyca, które
sprawiło, że zawsze to miasto kojarzyło mi się z jednym wielkim blokowiskiem.
Zobaczymy jednak jak wygląda pozostała część miasta. Najpierw kieruje się w północne rejony w kierunku Lichenia. Aż 2/3
tej trasy przebiega w samym Koninie, co wynika przede wszystkim z włączenia w
granice miasta kilku okolicznych miejscowości. I takim też międzycelem będą dla
mnie Gosławice. Droga jedna – krajowa 32 biegnąca ulicą Przemysłową. Krajówka,
duży ruch, dużo ciężarówek, i trochę dla rowerzystów niebezpiecznie. Ale na
szczęście jest droga rowerowa… niestety tylko na samym początku L.
Myślę, że jak już miasto miało zapędy stawać się coraz większym, to równolegle powinien
wyposażać włączane tereny chociażby chodnikami. Po drodze mijam te największe
tu zakłady – hutę aluminium i elektrownie, a mnie mijają tabuny ciężarówek tam
mknących, na szczęście cały docieram do Gosławic. O miejscu tym wiem niewiele.
Położone nad jeziorem Gosławickim. Jakaś perełka architektoniczna też powinna
się znaleźć – zamek biskupów, obecnie muzeum okręgowe. Na pewno wiele się nie
spodziewałem. Jak się okazało – miejsca nie doceniłem, a mój wydłużony tu
pobyt stał się przyczyną sporego opóźnienia
w realizacji wycieczkowych planów. Jeszcze przed bramą zamku - zabytkowy
kościółek Wchodząc na muzealny teren - ładny
stylowy budyneczek. Tuż zanim - eksponaty związane typowo z górniczym
charakterem tutejszych terenów. Kilka kroków dalej dochodzimy do samego budynku
zamkowego. Z zewnątrz bardzo ładny,
niezniszczony. Ja mimo, iż z rowerkiem, poskakałem trochę po murkach i
dziedzińcu podziwiając go to z lewej to z prawej. Do podziwiania był tu nie
tylko zamek, lecz i widok nie byle jaki. Przepiękne jezioro a na drugim jego
brzegu…. kominy regionalnego truciciela. Szybko więc odwracam głowę i idę w
poszukiwaniu dalszych atrakcji, a tych
jak się okazuje tu co nie miara. Tuż za zamkiem skansen i namiastka
zabudowań typowo regionalnej wioski.
Widok jak z obrazu filmowego „Chłopów”. Dworek jak z „Nad Niemnem” też się
znalazł, tuż obok. Nie jestem jakimś wielkim pasjonatem muzeów, ale to naprawdę,
mimo że oglądane tylko z zewnątrz zaciekawiło mnie swoim bogactwem i
różnorodnością tematyczną. A to tylko wrażenia z zewnętrznych ekspozycji. Jakie
atrakcje kryje wnętrze budynku muzealnego - Wam do oceny pozostawiam i na opis
wrażeń z ciekawością wyczekuje. Warto było tutaj przyjechać, ja już jednak by
dotrzymać założonego planu podróży, pędzę czym prędzej do Lichenia.
Kościół pw. św. Andrzeja Apostoła
Spichlerz z 1838 r.
Skansen maszyn
Zamek
Widok na jezioro Gosławickie
Skansen etnograficzny
Dworek z XIX wieku