Podróż pociągiem z Torunia do Bydgoszczy większych emocji nam nie dostarczyła, zwłaszcza, że wlókł się niemiłosiernie. Ale emocje dopiero miały nas czekać, prawdziwej prędkości dopiero mieliśmy zaznać! Stukot kół pociągu przerwany ostrym hamowaniem i już jesteśmy – stacja Bydgoszcz Leśna. Stąd najbliżej do Parku Rozrywki i Kultury Myślęcinek. Naładowani oczekiwaniami już w 15 minut znaleźliśmy się na miejscu. Jest mapa całego parku. Ogród zoologiczny… za dużo chodzenia, ogród botaniczny… roślinki to ja widzę dookoła, plaża… dziś trochę za zimno, park dinozaurów… Eeee, to jest dla dzieci! Lunapark – tak! Po to tu właśnie przyjechaliśmy! Jeszcze kilka metrów i przekroczyliśmy bramę „Zaginionego świata”. Już za chwilę miało się okazać, że to nie nazwa tutejszego parku dinozaurów, tylko metafora tego co zobaczyliśmy w lunaparku. Wejściówka do parku i bilety na atrakcje kupne osobno. No dobra. - Poprosimy wejściówki do parku. – Proszę bardzo. – Eeee, co będziemy 10 razy do kasy chodzić! Kupujemy od razu też na atrakcje! Poprosimy karnety na atrakcje… Nietęga mina kasjerki, jakby na twarzy wyrysowane politowanie. – Proszę bardzo. - Ktoś wie o co chodziło tej kobiecie?? - Teraz to dopiero się zacznie! Kolejka górska, autodrom, kolejka po parku! J – O Boże! Nie wierze, nie wierze, nie wierze! To nie może być prawda! To co ujrzeliśmy wywołało w nas niemałą trwogę… - Za te pieniądze byłoby z 5 piwek… - wybełkotał tę gorzką prawdę kumpel. W lunaparku brak żywej duszy prócz stada starych baranów kłócących się o to, kto podejdzie do obsługującego dziecięcą kolejeczkę górską z prośbą o uruchomienie. Czerwony jak cegła i już pędzimy. Adrenalinę budziło tylko skrzypienie, sprawiające wrażenie, że za chwile to się rozwali, co z racji wieku kolejki nie było Aż tak nieprawdopodobne. Następny – autodrom. Tu już mieliśmy szczyptę rywalizacji – a co nam będzie trzylatek podskakiwał! Na więcej nie mieliśmy już ani sił ani śmiałości! Pamiętajcie – macie więcej niż 5 lat – nie idźcie! Będzie to dla was zbyt traumatyczne przeżycie! – Co robimy? - Podjedźmy chociaż parkową kolejką na plażę, żeby chociaż coś z tego przyjazdu mieć! - No dobra! - Ale gdzie jest stacja? Gdzie są tory i dworzec? - Widzę! Widzę! Melex ciągnący obciachowy wagonik… Tego już za wiele! Przenosimy się do centrum! Już jesteśmy na pobliskiej pętli tramwajowej i ukazuje się naszym oczom jedyna dziś warta uwagi atrakcja, jedyna pociecha tegoż tutaj bytowania. Akurat z okazji święta bez samochodu kursował zabytkowy tramwaj, w dodatku darmowy. Nie ma co! Siadamy. I tak przejechaliśmy się od pętli do pętli łechtając po trosze nasze szynowe zboczenie. W centrum z zabytkowego tramwaju szynowego mieliśmy przesiąść się na tramwaj wodny. Niestety tu wyczekiwała nas nienajlepsza informacja. Znów wtopa L Sezon pływania tramwaju wodnego skończył się w ubiegły weekend. No to fantastycznie! Już nawet niebo zaczęło na nasz ten pobyt tutaj płakać… ryczeć… ryczeć grzmieć… Pędem schowaliśmy się w jednej ze starorynkowych knajpek. Nie widząc alternatywy chociażby muzealnej - oferta nie jest tu tak bogata jak w Toruniu, postanowiliśmy wykorzystać ten czas na złagodzenie naszych smutków chmielnym rarytasem J Burza minęła, jednak na dworze wszechogarniająca szarość pozostała. Bez blasku słońca ta bydgoska „Wenecja” nie była już tak piękna jak tydzień temu. A może takie wrażenie to tylko skutek naszej wewnętrznej złości na zmarnowany dzień z tutejszymi atrakcjami? Tak czy owak do Bydgoszczy na pewno jeszcze wrócę, chociażby obadać tutejsze życie nocne. Może wtedy znów i dla mnie i dla Bydgoszczy zaświeci słonce. Tymczasem wracamy już do Poznania…..
Park Stawonogów
Lunapark
Park Dinozaurów
A wcześniej… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/10/torun-dniem.html)
A później…
Do początku podróży… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/10/starcie-stolic-czyli-kujawsko-pomorskie.html)