A wcześniej…. (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/podroz-3.html)
Dużym minusem piątkowego wyjeżdżania dla takiego pracusia
jak ja jest krótki czas na ogarnięcie się po pracy i przygotowanie do podróży.
W czwartek sprawę przegapiłem i naważyłem sobie piwa – nie zdążyłem na
bezpośrednie połączenie z Poznania do Gorzowa przez Krzyż. No nic, szybki
przegląd rozkładu jazdy i udało się, jeszcze dziś dotrę do Gorzowa. Swą podróż
odbędę zupełnie inną trasą z przesiadką w Zbąszynku (jak się później okazało to
będzie najczęściej widziana przeze mnie miejscowość tej podróży J).
Pociąg do Zbąszynka to odnowiony popularny EZT, niegdyś zwany żółtkiem (przez
swoje żółto- niebieskie zabarwienie). Z racji wieku komfort jazdy nie jest
najwyższych lotów ale wśród wad ma też jedną dużą zaletę - na początku i końcu
składu posiada przedziały, gdzie swobodnie można rozłożyć się z rowerem. Ponieważ
ten z czoła pociągu przeważnie zajmują konduktorzy, uderzajcie od razu do tego
na końcu składu. Przy „żółtkach” dwuskładowych ilość takowych przedziałów ku uciesze licznych rowerzystów
powiększa się do 3 J Witaj przygodo! Niestety siedzę na plecaku co przy
jednym przedziale dla rowerzystów na cały pociąg może się przytrafić. Podróż do Zbąszynka
przebiegła bez większych emocji serwowanych przez rodzime koleje i docieram do
celu przesiadkowego. Tu już pod drugiej stronie peronu oczekuje szynobus.. a
raczej szynobusik do Gorzowa Wielkopolskiego. Już wiem dlaczego przy tym
pociągu na rozkładzie brakowało znaczka o przystosowaniu do przewozu rowerów.
Zawsze zwracajcie na to uwagę planując swoje podróże. Oczywiście brak znaczka
tragedii nie czyni – pojedziemy, ale rower trzymać musimy na plecach… J
Oczywiście żartuje, ale w takich przypadkach przeważnie na wygody liczyć nie
możemy. I dużo się nie pomyliłem. Szynobus, jak to przy piątku, przepełniony i
było ciężko - wsiadłem, ale prawie godzinkę do Międzyrzecza spędziłem z plecakiem na plecach i
rowerem przy nodze. Na szczęście tam zrobiło się luźniej i już siedziałem.
Zmierzch i ciemności za oknem pociągu uniemożliwiły mi zobaczenie tego
miasta, które ostatecznie nie zmieściło się w programie podróży. Niestety, gdyż
Międzyrzecz dzięki pohitlerowskim terenom umocnionym jest intratnym
turystycznym kąskiem. Następnym razem! A my już znaleźliśmy się w Gorzowie.
Niestety planowane siły na wieczorne wojaże jakoś zanikły i musiało mi wystarczyć
piwko do karimaty na dobranoc J