A wcześniej…. (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/podroz-2.html)
Godzina 7.47 – w pełnym rynsztunku oczekujemy na pociąg
relacji Krotoszyn – Kołobrzeg. Jak na REGIO jest to trasa bardzo długa, bo z południowego
końca Wielkopolski aż nad samo morze. Potwierdza to tylko atrakcyjność wielu połączeń
tego przewoźnika. Ale nie do Kołobrzegu zawiedzie nas ten pociąg, lecz do Szczecinka. Pociąg w kierunku kurortu, jak zwykle w wakacje –
pełniusieńki. Do tego plastikowe siedzenia - najdrożsi decydenci PKP, rozumiem, że trwalsze,
ale ponad siedmiogodzinna podroż z Krotoszyna do Kołobrzegu na takim siedzeniu
może boleć! My na szczęście wysiadkę mamy po
3 godzinach. SZCZECINEK wita nas ładnym dworcem i piękną upalną pogodą,
nie pozostaje więc nic innego jak szybko zostawić bagaże i iść na plażę. Jako
miejsce noclegowe postanowiliśmy wypróbować schronisko młodzieżowe – powinno
być najtańsze. W Szczecinku są aż dwa, co w porównaniu do innych miejscowości
tego regionu jest imponujące. Jedno miało nawet stronę internetową i koszt
dwuosobowego pokoju wg cennika tam umieszczonego powinien wynieść 60PLN. Drugie
co prawda strony internetowej nie posiadało, ale znajduje się na trasie do tego
pierwszego, wiec będziemy mogli porównać i wybrać. Okazało się, iż druga opcja
jest dwie złotówki droższa, mimo to czynnik ciężaru bagażowego i słabnących sił
sprawił, że dalej już się nie zapuściliśmy.
SCHRONISKO W SZCZECINKU PRZY ULICY ARTYLERYJESKIEJ
Muszę przyznać, że schroniska mogą swobodnie konkurować z hostelami
czy nawet hotelami. Co prawda pokój bez telewizji i innych bajerów, te jednak
podczas wakacyjnego wyjazdu ciekawiej porzucić na rzecz zwiedzania i
korzystania z atrakcji turystycznych. Łazienka wspólna na korytarzu – jednakże wszystko
naprawdę zadbane i można bez hamulca estetycznego swobodnie korzystać. Do tego kuchnia,
gdzie można fajnie i tanio przygotować i zjeść śniadanko lub inny posiłek. Obsługa
również bardzo miła, toteż moja opinia o tym miejscu w pełni pozytywna. Przy
noclegu w tego typach miejscach możecie być spokojni o papier toaletowy J
jednakże nie zapomnijcie wziąć
sztućców i swojego kubka. Gdy pamięć zawiedzie - można zawsze liczyć na wypożyczenie albo po
prostu kupić jednorazówki w pobliskich dyskontach. Jeszcze jedna ważna
informacja – zwykle znajdują się tu przechowalnie bagażu, gdyby doba
schroniskowa już się kończyła, a Wy macie w planach jeszcze trochę
pobuszować po mieście.
Pogoda taka, że nie ma na co czekać i wyruszamy nad jezioro.
Turystyczna część Szczecinka okazała się być w pełni profesjonalnie
zagospodarowana. Moim zdaniem dobrze zorganizowana plaża miejska – zamknięta i
zasłonięta, piaskowa, z wypożyczalnią sprzętu wodnego, daje pełny komfort
plażowania w środku miasta. Do tego są i ponadstandardowe atrakcje jak wyciąg nart
wodnych czy rejs statkiem turystycznym po jeziorze. Niestety mała liczba rowerków
wodnych wygoniła nas do kolejnego miejsca - przystani. Gdy jak się okazało i tu ich zabrakło,
zdecydowaliśmy się na kajak. Ceny rozsądne. W miare oddalania się od brzegu sił w rękach coraz mniej, jednak na
duchu podtrzymują spokojnie falująca woda, piękny krajobraz z różnorodną
roślinnością czy widok na rozciągające się wzdłuż całego jeziora miasto. Po
dwugodzinnym dryfowaniu wracamy z powrotem do przystani. Słońce nadal praży,
idziemy więc rozłożyć się na plażę. Wylegiwanie przerywa i spalenizna skóry, i
prawie udar słoneczny, i przede wszystkim głód oraz pragnienie J Wracamy do schroniska,
skąd po krótkim nabraniu sił zamierzamy wyruszyć na nocny podbój miasta. Jest
czwartek, ale mamy nadzieję, że jak to w wypoczynkowym kurorcie i w tygodniu też się coś dzieje. Przy
okazji będzie możliwość podziwiania zabytków miasta. Centrum rozczarowało nas zarówno swym stylem – brak
jednorodności, zabytkami – bez szału, jak i biciem serca - nie działo się nic.
Czy tak jest codziennie? Tubylcy – wyprowadźcie mnie z błędu!
Jedna knajpa dla turystów na podobno sztandarowej ulicy Bohaterów Warszawy, czy też druga
znajdująca się na przyjeziornym bulwarze to naszym zdaniem za mało. Przy takim stanie rzeczy wieczór szybko zakończył się na piwku i kartach w schroniskowym pokoju. Następny dzień
słońcem zachęcał do kolejnej wyprawy nad jezioro – my jednak zdecydowaliśmy się
odwiedzić oddalone o parę kilometrów i ciekawie zapowiadające się Borne Sulinowo
– niegdyś w całości zajęte bazą wojsk radzieckich, później miasto widmo pełne
pustostanów, a teraz rozwijające swą popularność na kanwie ikon PRL-u małe
miasteczko. W tym momencie niestety zawiodła informacja miejska i nie dowiedziałem się o możliwych
połączeniach autobusowych. Cóż, powtarzamy wczorajszy
scenariusz czyli plażowanie i rowerek. Organizacja dobrze wyglądającej całości
zawiodła i tutaj. Zamiast prostego dla zainteresowanych systemu zapisów - wybrano
wygodniejszy dla wypożyczalni system kolejkowy. W efekcie ponadgodzinne oczekiwanie w
szczerym słońcu, co mogło doprowadzić do pasji L Dwie godzinki w odgłosach szumu wody skutecznie jednak
ukoiło moje nerwy. To już koniec naszego bytowania w tym mieście, nie pozostaje
nic innego jak szykowanie się w dalszą drogę.
A później…. (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/szczecin.html)
Do początku podróży…. (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/podroz-2.html)
Dworzec kolejowy
Plaża miejska
Wyciąg nart wodnych przy plaży miejskiej
Deptak - ulica 9 Maja
Ratusz
Wieża kościelna św. Mikołaja
Widok na jezioro Trzesiecko
Widok na kościół pw. Narodzenia NMP