KOŁOBRZEG




Na dworcu w Szczecinie widok znanego z wczorajszej drogi szynobusu, co wskazywało, że podroż znów będzie przyjemna. Nic bardziej mylnego. Tym razem wielkość pociągu nie była dopasowana do ilości podróżnych, a i zbawienie upalnego lata – klimatyzacja, rozkręcona w nadmiarze spowodowała, iż poczułem głęboka zimę. Nie jedną zimę jednak człowiek przeżył, gruba bluza i trochę odsypiając poprzednią noc dotarliśmy do stacji KOŁOBRZEG. Żwawym krokiem wyruszyliśmy do znajdującego się w centrum, ulokowanego w miejscowym liceum schroniska młodzieżowego. Dezinformacja napotkana podczas prób wcześniejszego dodzwonienia się (dzwoniłem już od czwartku) potwierdziła zastana sytuacja na miejscu – odsyłanie od Annasza do Kajfasza zakończyło się ostatecznie brakiem wolnych miejsc. Szczęściem w niedoli dźwigania przez całą podróż dodatkowego obciążenia w postaci namiotu i śpiworka okazała się możliwość uderzenia na pole namiotowe. Dla wszystkich planujących swe podróże „na żywca” z małym wyprzedzeniem – warto zabezpieczyć się w ten sposób. Kemping oddalony od centrum, strudzeni postanowiliśmy więc skorzystać z komunikacji miejskiej – bilet 2,40 nie przeraża. Niestety dla turystów trzeba dopłacić drugie tyle za bagaż – to na minus dla miasta. Gdybym zdążył zapomnieć, że miasto żyje festiwalem, skutecznie przypomniała mi o tym prowadząca zarówno do kempingu jak i amfiteatru pełna ludzi ulica Fredry. Festiwalowo na ulicach, festiwalowo na polu namiotowym – z ledwością znaleźliśmy wolne miejsce, festiwalowo w kasie kempingu…

CAMPING NR 76  W KOŁOBRZEGU
I tak na polu namiotowym podczas trwania festiwalu postanowiono podnieść ceny. Za dwuosobowy namiot zapłaciliśmy więcej niż za pokój w schronisku L A komfort? Dość schludne łazienki i ubikacje przy tylu gościach jak po przejściu tornada - odrażające. Niemniej skoro więcej się płaci to i czystość powinna być zapewniona, bo za co ta zwiększona cena? Poza tym trochę mało stoliczków i ławeczek na polu. Jest natomiast wyposażenie w infrastrukturę gastronomiczną – bar, i rozrywkową – mini-siłownia, stoły do gry w AirHockey.
 
My już z rozłożonym namiotem, idziemy więc zobaczyć jak wygląda festiwal od zewnątrz. Chociaż może od wewnątrz.. może trafi się tańszy bilet… Nie tym razem! Koszt wejściówki w dniu koncertu to już 300PLN! Tym razem festiwal nie dla nas L  Czeka nas za to plaża, plaża i jeszcze raz plaża! Tam zaplanowaliśmy swój wypoczynek dzisiejszego wieczoru. I się nie zawiedliśmy. Zachodzące słońce, szum odbijających się o brzeg fal, nadmorskie knajpki - to jest to czego szukaliśmy i potrzebowaliśmy. Wracamy już nocną porą z plaży, na ulicach gwar, dużo się dzieje. Nie dla nas jednak balety tego wieczoru. Ja napewno jeszcze kiedyś tutejsze życie nocne przetestuje, tymczasem oczekuje Waszych – tubylców i turystów opinii na ten temat! Nadmorskie fale tymczasem wyciszyły mnie na tyle, że w uśnięciu nie przeszkadza mi nawet dobiegający spod amfiteatru, głośny jakby grali przy mnie, ton muzyki.  Kolejny dzień przewidziany na zwiedzanie miasta powitał nas pogodowym fiaskiem. W strugach deszczu udało nam się przejść jedynie nadmorskim deptakiem, który potwierdził kurortowy charakter Kołobrzegu. Reszta zabytków pozostaje na następny raz, a jak wskazuje przydworcowy plan miasta – jest co tutaj zwiedzać! Niebo cały czas płacze, co tam – ryczy na nasz wyjazd z tego miasta J  Do Poznania jednak czas wracać. Pociąg bezpośredni bez przesiadek. Jedyny mankament to straszny ścisk, mimo iż podstawiono pociąg dwuukładowy. Długa i nużąca trasa do Poznania, pociąg zalicza każdą najmniejszą stacyjkę, a na domiar złego linia jednotorowa i co jakiś czas kilkuminutowe mijanki wydłużające podróż w nieskończoność. Późny wieczór, Poznań słońcem natomiast cieszy się na nasz przyjazd, a my - do kolejnej podróży!


 
Widok na molo
 
 Widok na plażę
 
 Widok na morze
 
Dworzec kolejowy