Pociągiem do Marciszowa, a potem na rower!
A wcześniej… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/podroz-5.html)
Nie ma jeszcze 7 rano a ja już czatuję na dworcu głównym w
Poznaniu. Z biletami w ręku ustawiam się na końcu peronu - pamiętajcie, zwykle z rowerem pchamy się do pierwszego
lub ostatniego przedsionka w pociągu, gdzie powinno znajdować się dla niego
wygodne miejsce J
Jak się okazało - nie tym razem. Skład pociągu bardzo długi – 6 wagonów,
niestety każdy przedziałowy z wąskim korytarzykiem. Panowie kolejarze! Takie
fajne połączenie w góry i naprawdę nie można dostawić w składzie chociaż jednego
wagonu z dużymi ustawnymi przedsionkami? Moją prośbę poprą na pewno też, dziś
ku memu nieszczęściu, liczni tego dnia rowerzyści. No cóż wąskie korytarzyki
wszędzie obstawione – pakuje się do przedziału… Niemałych kombinacji alpejskich
to ode mnie wymagało, ale wgramoliłem się i cały przedział mój J
To szybciej, to wolniej przemierzam Wielkopolskę i Dolny Śląsk, także swoje
miejsce noclegowe – Wałbrzych, by w końcu po sześciu godzinach dotrzeć do
Marciszowa. Trzy perony, ładny duży dworzec - niegdyś był to chyba ważniejszy
węzeł kolejowy. Dziś jednak już bez
życia - pusto i cicho, nic tu po mnie, zwłaszcza, że słoneczko wyszło zza
chmur. Wyczajoną na internetowej mapie trasą ruszam do Bolkowa. Już pierwsze
kilometry pokazały mi żem nizinny chłop i ot tak sobie w góry się pchać nie
powinienem. Niby takie niskie, niby takie płaskie, a po drodze prawie ducha
wyzionąłem. Do tego groźba, że gdzieś będę musiał się cofać, bo to co pamiętam
z mapy jakieś nie adekwatne do tego co po drodze. Na czuje ale w końcu docieram
do drogi krajowej prowadzącej już wprost do Bolkowa. Tu już cały czas z górki.
Osiągam niebotyczne prędkości, które moje nogi nigdy same nie wypedałują J
Sił i energii znów nabrałem i wlot ląduje w Bolkowie. Oznaczenia na zamek są,
trafię więc bez problemu. Po drodze jednak zbaczam – ładny kościół, sukiennice,
podążam dalej, klimatyczny rynek z ładnym ratuszem, jeszcze do zamku nie
dotarłem a już mi się tu podoba. Nawet wplecione w to wszystko wytwory PRL-u
nie wyglądają tragicznie, a wręcz są dopasowane do całości. Wracam już jednak
na drogę ku zamkowi. Ruina –ale olbrzymia, piękna. 7 złotych i już jestem w
środku. Rower zostawiam u miłej Pani w kiosku i pędem na wieżę. A tu przepiękny
widok na góry i miasto. Stąd widzę też lepiej cały rozkład tej twierdzy. Zawsze
pobyt w takich miejscach budzi we mnie zadumę, jak tu kiedyś żyli, jak to wtedy
było… Czy wy tez tak macie zwiedzając pozostałości dawnych czasów? Ja upojony widokami
ruszam w dalszą trasę.
Do początku podróży… (http://podroze-pkp.blogspot.com/2012/09/podroz-5.html)
TRASA:
Prostopadłą do dworca w Marciszowie ulicą Dworcową dojeżdżam do drogi
wojewódzkiej 328 i skręcam w lewo na Kaczorów. Teraz jadę cały czas prosto i
trzymam się głównej drogi. Wyjeżdżam z miejscowości, mijam dawną linię kolejową
na Bolków i na następnym skrzyżowaniu za torami skręcam w prawo. Teraz już góra
- dół, prawo – lewo, i sam już nie wiesz w jakim kierunku jedziesz J
Na kolejnym napotkanym skrzyżowanku mając do wyboru w lewo i prawo, wybieramy
to pierwsze. Docieramy do miejscowości Pastewnik. Można było inaczej i lepiej –
ja skręciłem od razu w miejscowości w prawo, następnie dojeżdżając do głównej
drogi znów w prawo i już cały czas prosto asfaltową drogą do miejscowości Domanów.
Tutaj już krajowa „5” i skręcam w lewo na Bolków. Powodzenia!
Kościół pw. Św. Jadwigi
Podcieniowe kamieniczki przy ul. Świerczewskiego i Rynku, w tle Ratusz
Wieża ratuszowa
Zamek - widok od przodu
Zamek - widok od tyłu
Dziedziniec zamkowy
Zamek - widok z wieży zamkowej
Widok z wieży zamkowej na Góry Wałbrzyskie
Widok z wieży zamkowej na Bolków