BOLKÓW


 Pociągiem do Marciszowa, a potem na rower!
 
 


Nie ma jeszcze 7 rano a ja już czatuję na dworcu głównym w Poznaniu. Z biletami w ręku ustawiam się na końcu peronu -  pamiętajcie, zwykle z rowerem pchamy się do pierwszego lub ostatniego przedsionka w pociągu, gdzie powinno znajdować się dla niego wygodne miejsce J Jak się okazało - nie tym razem. Skład pociągu bardzo długi – 6 wagonów, niestety każdy przedziałowy z wąskim korytarzykiem. Panowie kolejarze! Takie fajne połączenie w góry i naprawdę nie można dostawić w składzie chociaż jednego wagonu z dużymi ustawnymi przedsionkami? Moją prośbę poprą na pewno też, dziś ku memu nieszczęściu, liczni tego dnia rowerzyści. No cóż wąskie korytarzyki wszędzie obstawione – pakuje się do przedziału… Niemałych kombinacji alpejskich to ode mnie wymagało, ale wgramoliłem się i cały przedział mój J To szybciej, to wolniej przemierzam Wielkopolskę i Dolny Śląsk, także swoje miejsce noclegowe – Wałbrzych, by w końcu po sześciu godzinach dotrzeć do Marciszowa. Trzy perony, ładny duży dworzec - niegdyś był to chyba ważniejszy węzeł kolejowy.  Dziś jednak już bez życia - pusto i cicho, nic tu po mnie, zwłaszcza, że słoneczko wyszło zza chmur. Wyczajoną na internetowej mapie trasą ruszam do Bolkowa. Już pierwsze kilometry pokazały mi żem nizinny chłop i ot tak sobie w góry się pchać nie powinienem. Niby takie niskie, niby takie płaskie, a po drodze prawie ducha wyzionąłem. Do tego groźba, że gdzieś będę musiał się cofać, bo to co pamiętam z mapy jakieś nie adekwatne do tego co po drodze. Na czuje ale w końcu docieram do drogi krajowej prowadzącej już wprost do Bolkowa. Tu już cały czas z górki. Osiągam niebotyczne prędkości, które moje nogi nigdy same nie wypedałują J Sił i energii znów nabrałem i wlot ląduje w Bolkowie. Oznaczenia na zamek są, trafię więc bez problemu. Po drodze jednak zbaczam – ładny kościół, sukiennice, podążam dalej, klimatyczny rynek z ładnym ratuszem, jeszcze do zamku nie dotarłem a już mi się tu podoba. Nawet wplecione w to wszystko wytwory PRL-u nie wyglądają tragicznie, a wręcz są dopasowane do całości. Wracam już jednak na drogę ku zamkowi. Ruina –ale olbrzymia, piękna. 7 złotych i już jestem w środku. Rower zostawiam u miłej Pani w kiosku i pędem na wieżę. A tu przepiękny widok na góry i miasto. Stąd widzę też lepiej cały rozkład tej twierdzy. Zawsze pobyt w takich miejscach budzi we mnie zadumę, jak tu kiedyś żyli, jak to wtedy było… Czy wy tez tak macie zwiedzając pozostałości dawnych czasów? Ja upojony widokami ruszam w dalszą trasę.


 

TRASA:

Prostopadłą do dworca w Marciszowie ulicą Dworcową dojeżdżam do drogi wojewódzkiej 328 i skręcam w lewo na Kaczorów. Teraz jadę cały czas prosto i trzymam się głównej drogi. Wyjeżdżam z miejscowości, mijam dawną linię kolejową na Bolków i na następnym skrzyżowaniu za torami skręcam w prawo. Teraz już góra - dół, prawo – lewo, i sam już nie wiesz w jakim kierunku jedziesz J Na kolejnym napotkanym skrzyżowanku mając do wyboru w lewo i prawo, wybieramy to pierwsze. Docieramy do miejscowości Pastewnik. Można było inaczej i lepiej – ja skręciłem od razu w miejscowości w prawo, następnie dojeżdżając do głównej drogi znów w prawo i już cały czas prosto asfaltową drogą do miejscowości Domanów. Tutaj już krajowa „5” i skręcam w lewo na Bolków. Powodzenia!





 
 Kościół pw. Św. Jadwigi
 
 Podcieniowe kamieniczki przy ul. Świerczewskiego i Rynku, w tle Ratusz
 
 Wieża ratuszowa
 
 Zamek - widok od przodu
 
 Zamek - widok od tyłu
 
 Dziedziniec zamkowy
 
 Zamek - widok z wieży zamkowej
 
 Widok z wieży zamkowej na Góry Wałbrzyskie
 
Widok z wieży zamkowej na Bolków