KATOWICE

 
 "...Ale to nie koniec tych gigantów. Odkryłem ich cały park! Kolejny to budynek Urzędu Wojewódzkiego. Wszystko na stalinowski imperialistyczny styl Pałacu Kultury i pewnie w tymże czasie budowane. Nie zapominajmy, że w latach 1953-1956 właśnie to miasto nosiło nazwęStalinogrodu...."





Spokojnym spacerkiem docieram na dworzec w Opolu, by wyruszyć w dalszą drogę na Górny Śląsk. Niebawem podjeżdża TLK w stronę Katowic i zajmuje miejsce w nowoczesnym wagonie bezprzedziałowym. Trzeba przyznać, że w porównaniu do zwykłych pociągów regionalnych komfort w pospiechach TLK jest ciupeńkę lepszy. Już się ściemniło i nie mając co podziwiać przez okno trenuję przed nocną podróżą powrotną wygodne pozycje do drzemki. W końcu już lekko powyginany docieram do Katowic. Górny Śląsk od zawsze kojarzył mi się jako miejsce brudne i szare, do tego wieczorne ciemności, oj będzie ciężko wykrzesać coś pozytywnego. A może jednak nie. Już wysiadając znalazłem się na zupełnie innym dworcu niż kiedyś. Jeszcze w remoncie ale już świeci blaskiem. Nie spodziewałem się o tej późnej godzinie zastać jeszcze otwartej informacji turystycznej, przezornie zabrałem więc stara mapę miasta, według której podążam najpierw ku katedrze. Na ulicach szaro, wysokie smutne kamienice i nawet lampy uliczne świecą jakoś bez życia. Ale już widać jasny punkt. Tak, to rozświetlona katedra. Inna niż wszystkie dotychczas widziane. Przeogromny kolos na kształcie kwadratu z kopułą u góry zamiast wieży. Ale to nie koniec tych gigantów. Odkryłem ich cały park! Kolejny to budynek Urzędu Wojewódzkiego. Wszystko na stalinowski imperialistyczny styl Pałacu Kultury i pewnie w tymże czasie budowane. Nie zapominajmy, że w latach 1953-1956 właśnie to miasto nosiło nazwę Stalinogrodu. My przenosimy się już jednak do części miasta o chlubniejszej historii. Po drugiej stronie torów starówka na czele z odrestaurowywanym deptakiem na ulicy 3 maja. Niestety prawdziwie starówkowa część Katowic jest niewielka. Po chwili docieramy do chyba jednego z najbrzydszych rynków w tym kraju. Socjalistyczny styl zabudowań, tory tramwajowe pośrodku i jak wisienka na torcie widok  kilkunastopiętrowej blokowej deski. Jedynym jasnym punktem tego rynku jest budynek teatru. A ja już wzdłuż deski podążam do ostatniego punktu wycieczki – znanej na całą Polskę hali widowiskowej – katowickiego spodka. Niestety atmosferę moich wrażeń z Katowic wyczuła pogoda i zaczęło padać. Nie pozostało mi nic innego jak zasiąść przy kolejnym piwku. Co mogę przyznać – powoli katowicka starówka ładnieje. Nigdy już z tego się nie wykrzesa prawdziwego staromiejskiego klimatu lecz estetyką kłóć oczu nie będzie. Jedyne, co to miasto wyróżnia, to ten socjalistyczny styl monumentalnych zabudowań. Może nie są to budynki przepiękne ale jakieś inne. A ta inność jest na tyle intrygująca, że aż ciekawa. Już zbliża się północ, żwawym krokiem idę więc na mój pociąg. Żwawo niestety nie poruszał się mój pociąg. Godzina opóźnienia o tej porze boli. To jest minus długich kursów TLK – a ten pociąg pędził z Przemyśla, dokładnie na przeciwległy kraniec kraju do Szczecina. Pociąg podjeżdża, nerwówka, bo przecież trzeba znaleźć miejsce. Z połowy przedziałów 2 klasy ludzie porobili sobie sypialniane. W końcu jest wolne miejsce. Nie za dużo ludzi. Jakoś się ułożę do snu. Ponad sześć godzin jazdy to jednak dużo i przyznam szczerze – rzeźbiłem niemiłosiernie, kombinacje alpejskie na całego. Mam nadzieje, że do kolejnej podróży kości zdążę rozprostować!


TRASA

 
 
1. Dworzec kolejowy ( w remoncie)
 
 2. Katedra Chrystusa Króla
 
3. Gmach Śląskiego Urzędu Wojewódzkiego
 
4. Pomnik Józefa Piłsudskiego na placu Bolesława Chrobrego
 
5. Deptak na ulicy Mariackiej
 
6. Kościół pw. Niepokalanego Poczęcia NMP
 
7. Kościół ewangelicko- augsburski Zmartwychwstania Pańskiego
 
8. Teatr Śląski im. Stanisława Wyspiańskiego
9. Hala widowiskowo- sportowa „Spodek”


DOJAZD